- Jasna cholera! - wykrzyknął na cały głos
mężczyzna o sięgających prawie ramion, ciemnobrązowych włosach, gdy zobaczył,
że w jego bagażniku nie ma zapasowego koła.Znajdował się kilkadziesiąt
kilometrów za miastem i właśnie złapał gumę. - Zabiję idiotę - warknął pod
nosem, sięgając do kieszeni po swoje ukochane blackberry. Szybko wstukał numer
brata i przyłożył telefon do głowy.
- Nooo? - Usłyszał znudzony głos i aż coś się
w nim zagotowało.
- Gdzie jest zapasówka? - spytał używając
najgroźniejszego tonu, na jaki było go stać.
- Co? - Mężczyzna po drugiej stronie
najwidoczniej był całkowicie niezainteresowany rozmową.
- Zapasowe koło, kurwa! - wrzasnął ten
pierwszy i w przypływie wściekłości kopnął auto.
Nienawidził samochodów, ale w dzisiejszych
czasach, były one wręcz niezbędne. Zwłaszcza komuś takiemu jak on.
- Jedziesz na nim - mruknął rozmówca i
rozłączył się.
Brunet spojrzał z niedowierzaniem na telefon,
po czym ponownie wybrał numer brata.
- Masz pół godziny żeby mi, kurwa, przywieźć
nowe koło - powiedział, gdy tylko usłyszał, że brat odebrał. - Jestem na
wylotówce z miasta, tam gdzie zwykle skręcasz nad jezioro.
- Pieprz się - odparł starszy z braci.
Najwidoczniej nie miał zamiaru pomagać młodszemu.
- Cholera, Shannon! Od tego wszystko zależy!
- krzyknął i rozłączył się. Miał tylko nadzieję, że braciszek ruszy tyłek
sprzed telewizora i dostarczy koło. Czas ucieka.
Był umówiony na 17, prawie 100 kilometrów za
miastem i musiał tam być jeśli nie chce mieć problemów z tymi ludźmi. Póki co,
miał jeszcze trochę czasu, ale nie na tyle, żeby mógł się zrelaksować i
spokojnie czekać na Shannona.
Cholera jak on nienawidził, kiedy jego
interesy były w cudzych rękach. Nie ważne, czy to brata, matki, przyjaciela...
Po prostu tego nienawidził! Tomo miał rację. Był pieprzonym perfekcjonistą, ale
nie potrafił tego zmienić. To on musiał mieć kontrolę i dlatego tak się
wściekał kiedy ją tracił.
- Nareszcie - jęknął, gdy zobaczył jak
samochód brata zwalnia i staje przed nim.
- Ostatni raz - warknął poirytowany Shannon
wysiadając i otwierając bagażnik. – Zabieraj!
- Dzięki. - Jared od razy zabrał się za
zmienianie koła, nie patrząc nawet na brata. Nie przyznał się po co jedzie tak
daleko. Bąknął coś o jakiejś panience i błagał w duchu, żeby Shann nie pytał o
więcej.
- Następnym razem sam sobie radź! - Shannon
spojrzał krytycznie na młodego, po czym wrócił do auta i odjechał z powrotem w
stronę Los Angeles.
- Następnym razem nie dostaniesz mojego samochodu
- mruknął sam do siebie Jared dokręcając ostatnie śruby, po czym wytarł dłonie
o jakąś starą koszulę, którą miał w bagażniku i szybko wskoczył za kierownicę.
Czuł się jak na jakimś cholernym wyścigu z
czasem, gdy łamał wszystkie ograniczenia prędkości, choć i tak miał świadomość
tego, że się spóźni. Nie było innej opcji. Shannon zbyt długo dostarczał mu
koło. Modlił się tylko, żeby tamci ludzie byli wyrozumiali. Nie chciał skończyć
w szpitalu przez kilkuminutowe spóźnienie. Raz już tam był z podobnego powodu.
Nie miał pojęcia jakby ponownie wytłumaczył matce złamany nos, kilka żeber i
narkotyki we krwi.
Tak, brał od kilku tygodni. Ale panował nad
tym. Musiał brać. Właśnie pracowali nad trzecią płytą. Całe dnie spędzał w
studiu nagrywając i montując materiał, a nocami pisał teksty, komponował
muzykę. Musiał się wspomagać. Nie pociągnąłby bez codziennej dawki kokainy.
Zwariowałby zanim płyta trafiłaby do sprzedaży. A ten krążek to wielka sprawa.
Debiutancki album przeszedł bez rozgłosu, co
go mocno podłamało. Ale A beautiful lie to było to. Sprzedała się w ogromnym,
jak na jego oko, nakładzie, większość koncertów, które dali w Stanach, były
wyprzedane, więc wytwórnia dała im szansę. Dostali większy budżet i kredyt
zaufania. Jeśli kolejny krążek przebije poprzedni, wychodzą na szeroki rynek.
Światowa trasa, wielkie sale koncertowe, największe festiwale. Musiał to mieć.
Właśnie dla tego zrezygnował z aktorstwa. Teraz nie liczyło się nic poza
wydaniem This is War. A później będą tylko oni i Echelon, ich najwspanialsza
rodzina.
Z piskiem opon wjechał na prawie pusty
parking i zatrzymał się przy czarnym, dużym aucie, o który opierało się dwóch
facetów, a na masce, po turecku siedziała młoda dziewczyna, najwidoczniej
opalając się.
- Jak zwykle każesz na siebie czekać, panie
Leto - odezwał się jeden z mężczyzn wyciągając z kieszeni paczkę fajek i
odpalając jedną kolejną od poprzedniej.
- Małe problemy techniczne - wytłumaczył się
potulnie Jared.
- Masz? - spytał drugi z nich, a dziewczyna
zaciekawiona zwróciła na nich swój wzrok.
- Okrągłe 40 tysięcy - mruknął Jared
otwierając tylne drzwi auta i wyciągając plecak z gotówką. Podszedł powolnie do
gościa z papierosem w ustach i podał mu plecak. Ten przeliczył dokładnie
zawartość i wrzucił go do auta, na siedzenie kierowcy.
- Twoje zamówienie. - Wyciągnął niewielki
pakunek owinięty czarną folią i podał Leto, który nie sprawdzając zawartości,
włożył go do schowka w samochodzie.
- Więc jesteśmy kwita. - Leto wyprostował się
i obszedł swój samochód stając przy drzwiach kierowcy.
- Jeszcze jedno - zawołał kumpel faceta z
papierosem. Szybko podszedł do Jareda i zadał mu kilka sinych ciosów w brzuch i
głowę, po czym sięgnął do kieszeni po nieduży nóż i dźgnął swoją ofiarę tuż pod
linią żeber, po lewej stronie. - Nienawidzę spóźnień - warknął i kopnął w żebra
Leto, który leżał na ziemi.
- Interesy z tobą, to była przyjemność
Jaredzie Leto. - Po raz pierwszy odezwała się dziewczyna, po czym zwinnie
zeskoczyła z maski samochodu i zajęła miejsce za kierownicą. - Jedziemy
chłopaki. - Zarządziła i po chwili całą trójką odjechali zostawiając
krwawiącego, tracącego przytomność Jareda przy jego aucie. Nie było
najmniejszych szans na to, że ktoś go tutaj znajdzie, a jeśli szybko nie
zostanie mu udzielona pomoc, wykrwawi się. O to im właśnie chodziło. Trzeba
było uciszyć kolejnego niewygodnego człowieczka.
~*~
Ze specjalną dedykacją dla @thirtystmars_aa za czytanie moich tekstów w ekspresowym tempie. :D
hahah dziękuję za dedykację xD <3 Już przeczytałam :D No i znowu pochwalę. Miło się czyta takie historie, do tego z udziałem Jareda,Shannona i Tomo. Pełen podziw <3
OdpowiedzUsuńProszę uprzejmie i dziękuję za miłe słowa. :D
Usuń